Świąt wesolutkich
zmartwień malutkich
prezentów masę
za wielką kasę
SYLWESTRA bombowego
a roku nowego
jeszcze lepszego!
aleźć czas na robótkowanie, ale braknie mi czasu by pisać bloga. Ale staram się na bierząco uzupełniać swoją galerię na flickr.com. Znowu jak głupia nakupowałam ostatnio włóczki. Już nie mam gdzie jej trzymać.
W poniedziałek dostałam list z Nowego Yorku od mojej przyjaciółki Rebecci w którym znalazłam Kool-Aid czyli oranżadę w proszku w różnych smakach ( co za zapach). Oczywiscie nie zamierzam tego pić. Kool-Aid to chyba najprostszy sposób na farbowanie wełny (tylko 100% wełny). Wczoraj spróbowałam jak to działa.
dziny. W tym czasie rozpuciłam kilka oranżadek w małej ilosci wody w oddzielnych plastikowych pojemnikach ( nie mogą być one metalowe, ponieważ wchodzą w reakcje z oranżadą). Wycisnełam wodę z wełny i rozłożyłam ją na rozciętym worku na smieci i zaczełam rozlewać mikstury na wełnę. Trzeba pamiętać aby przy rozpuszczaniu oranżady nie dodać zbyt wiele wody bo kolory wyjdą rozmyty albo farba spłynie z wełny. Potem zawijamy wełnę w folię i całosć zwijamy jak koc. W przepisie każą to gotowa
ć przez 45 minut lub włożyć do mikrofalówki, ale ja włożyłam zwiniętą wełnę za taki łazienkowy kaloryfer, który jest zwykle bardzo gorący i można tam wciskać różne rzeczy. Wyjełam wełnę po około 2 godzinach. Nawet ufarbowała się tak jak trzeba, czyli wełna wchłoneła cały barwnik. Jak na pierwszy raz wyszło nieźle, choć kolory wyszły raczej pastelowe, ponieważ dodałam za dużo wody. Ale mam jeszcze Kool-Aid więc dzis albo jutro spróbóję jeszcze raz z innymi kolorami.
Zrobiłam z niej owieczkę. Nie obyło się bez małych problemów, ponieważ opis nie ułatwiał wczale sprawy, więc długo zastanawiałam się jak zrobić głowę. Ale dzięki pomocy pewnej Amerykaniki polskiego pochodzenie, która wysłała mi ksero z anglojęzycznej wersji książki udało mi się skończyć moją owieczkę i teraz wygląda cudnie. 
Robi się bardzo szybko. Dwa dni i gotowe. Teraz robię kardigan "Forecast". Wzór pochodzi z Knitty.com . Robi się go od góry, czyli od kołnierza.
Robi się go bardzo przyjemnie. Wzór jest łatwy do zapamiętania.
Oczywiscie również w tym miesiącu nie obyło się bez kupowania wóczki. To już uzależnienie. 











Szal nie będzie już szalem, natomiast będzie z tego poncho. Stwierdziłam że i tak zabraknie mi włóczki, więc zrobiłam jeden prostokąt który złożę na pół i zszyję. potem zamierzam naszyć cekiny na brzegach i zrobić frędzle zakończone koralikami.
Muszę jeszcze zrobić plisę w białym bolerku.






